Szkody w ubezpieczeniach komunikacyjnych nieustannie rosną. Nie jest to korzystne dla całej branży i klientów końcowych. Dziś najbardziej są zagrożeni asekuranci cały obszar związany z usuwaniem szkód. Niestabilność i wysokie ceny przekładają się na zarobki specjalistów oraz jakość usługi.
Z początkiem pandemii spadła ilość kolizji drogowych. Jednak ten stan długo się nie utrzymał i gdy tylko kierowcy wrócili na drogi, szkodowość szybko wróciła do wcześniejszych rozmiarów. Mimo przejściowego spadku kolizji koszty odszkodowań z OC utrzymały się na podobnym poziomie, a koszty pojedynczych szkód zdecydowanie rosną. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń wynika, że koszt przeciętnej szkody w pierwszym półroczu 2021 r. wyniósł 8337 zł. To jest o 8,1 % niż rok temu. Mimo tego polisy nie drożeją. Średnia składka za obowiązkowe ubezpieczenie OC dla kierowców wyniosła w pierwszym półroczu 2021 r. 488 zł, czyli o 1,2 % mniej niż rok wcześniej.
Obecnie za ceny mocno wraz z innymi czynnikami kształtuje inflacja. Pozytywnym czynnikiem także nie jest dobra pozycja złotówki oraz problemy w kadrze pracowniczej. Coraz bardziej widoczne są w kraju braki wśród takich specjalistów jak blacharze, lakiernicy co sprawia, że ich usługi idą mocno w górę. W pandemii trudniej dostępni byli pracownicy ze wschodu, to też odczuł rynek napraw samochodów. Znaczenie ma też to, czym jeżdżą Polacy, a są to coraz droższe i nowsze auta, co z kolei przyczynia się do tego, że standardy napraw pojazdów są coraz wyższe, a za nowymi technologiami idą wyższe ceny napraw. Wzrosty są więc automatyczne i nieuniknione.
W zaistniałej sytuacji rynek powinien wytworzyć impuls do znacznego wzrostu składek ubezpieczeniowych. Klienci mogą się cieszyć, że przy wysokiej inflacji przynajmniej na ubezpieczenie komunikacyjne nie wydadzą więcej niż w minionych latach. Choć ta radość będzie krótka, gdy dojdzie do szkody. Wtedy otrzymają małą rekompensatę nieadekwatną do szkody. W ubezpieczeniu OC kto inny płaci składkę, a kto inny otrzymuje odszkodowanie.